Oj fejsbuku, fejsbuku, fejsbuku...
Moja wina, moja bardzo i co tam dalej, to już wiecie. Za bardzo zaufałam tworowi, który od początku krzyczał "to zawsze będzie darmowe". No, jak widać, nie będzie, bo jeśli z pięciu tysięcy "fanów" zapowiedź tekstu widzi raptem 500 osób, a uprzejme reklamy sugerują mi, żebym płaciła za dotarcie z informacją do wszystkich, to... No właśnie. Co z tym zrobić?